Abstrakcja, a świat rzeczywisty
Ostatnio co raz częściej zdaję sobie sprawę, że nie rozumiem tego świata. Dzień w dzień, tydzień w tydzień, funkcjonuję będąc trybikiem w tej wielkiej machinie i z każdym dniem poznaje coś nowego. Nie przekłada się to jednak ani trochę na pojęcie o co ludziom chodzi i jaką motywacją się kierują.
Z dala od problemów polityki, z dala od jazgotu niezadowolonych, w mojej krainie zwanej Abstrakcją poznaję zupełnie inny świat. Okazuje się on pozbawiony ograniczeń, jest wręcz idealny. Kraina nieodkrytych możliwości. W tym świecie można spędzić całe dnie.
Ostatnio ta abstrakcja daje mi więcej satysfakcji niż świat realny. Ba, ostatnio w tym świecie abstrakcyjnym spędzam więcej czasu niż w realnym. Polubiłem programowanie w Pythonie, wręcz ten język sprawił, że przez lata gloryfikowany przeze mnie PHP uznałem za coś słabego, niegodnego uwagi. Ostatnio pisałem z nudów bardzo małe skrypciki takie jak np. prosty Crawler, czyli bot przemierzający rekurencyjnie napotkane strony i zbierający linki. Czekając z niecierpliwością na wyniki zaliczeń i egzaminów postanowiłem tydzień temu napisać skrypt o nietypowej nazwie Śledzik, który miał za zadanie informować mnie o tym, czy na stronie znajdującej się na liście doszło do jakiejkolwiek aktualizacji. Jako, że robię to poprzez sprawdzenie hasha to ma to rację bytu tylko w przypadku statycznych stron. Przy stronach uczelnianych jest to wystarczające rozwiązanie. Dzisiaj napisałem Śledzika od nowa. Teraz jest oparty na bazie danych SQLite, a informację o aktualizacjach nie dość, że ukazuje jak poprzednik w KNotify (wykorzystałem DBus) to jeszcze wysyła na zapisane w bazie maile wykorzystując SMTP. Skrypty nie są żadną rewelacją, ale najważniejszą informacją jest to, że ich tworzenie (w świecie zwanym Abstrakcją) znowu mnie cieszy. Do tego dość łatwo udało mi się pojąć kilka abstrakcyjnych rzeczy na studiach, które kiedyś mi się wydawały odległe, a w niektórych przypadkach byłem wręcz przekonany, że nigdy ich nie zrozumiem...
... tymczasem w "realnym świecie", wracając wczoraj do domu pociągiem, jak zresztą co tydzień, byłem świadkiem dość interesujących rozmów pasażerów z konduktorem. Tak wiem, że do Złotoryi pociągi nie jeżdżą i moją obsesją jest, aby jeździły, ale w gwoli ścisłości sytuacja wygląda tak, że co tydzień wracam, albo do Legnicy, albo do Chojnowa skąd mama, bądź dziadek mnie odbierają. Wracając do tematu wczorajszej jazdy pociągiem, wracałem RegioExpress relacji Wrocław-Drezno. Miły konduktor podchodzi do kilku osób i mówi im, że muszą zrobić dopłatę bo mają bilet na IR. Normalna sprawa i nikt nie powinien robić pretensji, a jednak... Jakaś dziewczyna próbuje przekonywać, że na stronie nie ma nic o tym, że to RegioExpress, pokazuje konduktorowi stronę PKP, z oznaczonym zielonym kolorem pociągiem i napisem "RE", gdzie w legendzie jest napisane "RegioExpress". Co z tego, że na Dworcu Głównym PKP we Wrocławiu funkcjonują "zapowiadacze"! Jednak to jeszcze nic. Najlepsza była inna kobieta, która kłóciła się, że w kasie sprzedano jej taki bilet i tłumaczyła z oburzeniem "przecież kobieta powinna wiedzieć jakim pociągiem jadę". Nie dopłaci... woli przyjąć mandat. Ręce opadają.
Ostatnio w okolicy ktoś protestuje przeciwko "spalarni opon". Co ciekawe organizator protestu nie podpisał się. W sumie przywykłem już do tego, że u mnie w mieście protestuje się przeciwko nowym miejscom pracy. No tak, jesteśmy w elicie jeżeli chodzi o poziom bezrobocia, a tak moglibyśmy wypaść z czołówki! W proteście najbardziej spodobał mi się jednak fragment "Spalarnia opon to przedsięwzięcie szkodliwe dla środowiska i człowieka. Jest to nowa, nieznana technologia dopiero wprowadzana w Polsce i nie do końca wiadomo jakie konkretnie negatywne oddziaływania związane są z funkcjonowaniem takiego zakładu." (źródło: http://zlotoryja.info/portal/informacje/?komentarz.informacja.5994). Nie wymaga to chyba komentarza.
Komentarze
Prześlij komentarz